Poradnik początkującego strzelca
Poznaj podstawy strzelectwa, zasady bezpieczeństwa i dowiedz się na co zwrócić uwagę szukając swojej pierwszej wiatrówki.
Kliknij i zobacz
Kalkulator energii wiatrówki
Sprawdź jak ą energią dysponuje Twoja wiatrówka. Przelicz FPSy na m/s, jardy na metry etc.
Włącz!
Haenel 310 naprawa i restauracja
Ostatnie miesiące jakoś obfitują w dość stare wiatrówki, które trafiają w moje ręce. Jedną z takich jest Haenel 310. Jeden z takich egzemplarzy w naprawdę opłakanym stanie postanowiłem sobie zostawić i spróbować go doprowadzić do stanu używalności. Stąd poniżej krótkie podsumowanie tego, co z mojego zamiaru wyszło.
O wiatrówkach Haenel 310, o ich historii i o historii samej marki Haenel a także o samej konstrukcji pisałem w tekście Haenel 310 czyli przedwojenna historia, więc nie będę do tego wracał. Tym razem kilka słów o konkretnym egzemplarzu, który trafił w moje ręce w naprawdę opłakanym stanie.
Haenel 310 czyli odrapane drewno i kawałek rdzy
Egzemplarz, o którym mówię i który widzicie na zdjęciach był naprawdę w złym stanie. Niestety pierwszych zdjęć przed jego oczyszczeniem z kurzu i lat nieużywania nie posiadam, ale po wstępnym odkurzeniu wiatrówka wyglądała jak na zdjęciach poniżej. Wszystkie elementy metalowe pod dość grubą warstwą rdzy, niedziałający system, drewno mocno zakurzone i zabrudzone z lakierem zdartym i w postaci odpadających płatów – mówiąc krótko szrot. Ale co tam – lubię wyzwania 🙂
Haenel 310 – co w bebechach piszczy
Jak już wspomniałem i co widzicie na zdjęciach osada to naprawdę zniszczony kawał przesuszonego drewna a elementy oksydowane – mocno nadgryzione. To wszystko zostanie oczywiście odnowione i doprowadzone do ładu.
Rozbiórka ujawniła kilka niespodzianek. Oczywiście sprężyna mocno zmęczona i uszczelka w nienajlepszym stanie – tego można było się spodziewać, bo to przecież nie jest nowa wiatrówka. Co jednak zaskoczyło i czego wcześniej nie widziałem – popychacz będący jednocześnie transfer portem był wewnątrz w całości zalany ołowiem – pomyślałem, że ołów po prostu zaczopował popychacz, ale nie – elementy wewnętrzne również nosiły znamiona oblania ołowiem. Co artysta miał na myśli dokonując tego zabiegu? Tego nigdy się nie dowiem i przyznam, że szukam powodu, ale choć wiele wiatrówek w rękach miałem i różne cuda widziałem – takiego czegoś jednak jeszcze nie. Dodatkowo widać, że wiatrówka była wcześniej rozbierana przez osobę, która albo nie miała żadnych umiejętności albo narzędzi – niektóre elementy wewnętrzne – choć w pełni działające i spełniające swoje zadania – wyglądają jakby ktoś je traktował młotkiem i dłutem 🙂 Oczywiście po poprawieniu wszystko pracuje ze sobą jak należy.
Haenel 310 naprawiamy nienaprawialne
Wewnętrznie oczywiście wszystko zostało wyczyszczone ze smarów, kurzu i brudu, stopiony ołów został również usunięty tak z popychacza jak i z całej reszty elementów. Uszczelka i sprężyna oryginalne poszły na szrot a ich miejsce zajęła nowa sprężyna i nowa uszczelka. Po złożeniu całości – wiatrówka naciąga się i strzela jak nowa.
Elementy metalowe z zewnątrz zostały oczyszczone z rdzy i zabezpieczone przed jej rozprzestrzenianiem się. Zastanawiam się nad oksydowaniem całości, ale czy ma to sens? Wiatrówka ma spełniać swoją podstawową rolę a więc strzelać no i ma nie rdzewieć – to już zrobione. Może w wolnej chwili w przyszłości pooksydujemy i poeksperymentujemy z oksydami na zimno i gorąco.
Drewno na samym początku musiało zostać oczyszczone ze starych lakierów i farby, trochę chemii i sporo pracy z materiałami trącymi i drewno pokazało swoje prawdziwe ja. Kolejnym krokiem był dobór sposobu konserwacji. Ja wybrałem bejcę (coś w okolicach klonu kanadyjskiego i mahoniu), olej i na koniec woskowanie.
Poniżej kilka zdjęć z kolejnych etapów oczyszczania i zabezpieczania osady. Cały proces trwa oczywiście kilka ładnych dni, ponieważ ważne jest to, aby każda z warstw była przed nakładaniem kolejnej lekko zmatowiona i wyrównana a poza tym przede wszystkim wyschnięta. Osada posiada kilka małych pęknięć, ale że nie wpływają one w żaden sposób na strzelanie i nie powiększają się – postanowiłem je pozostawić i nie ukrywać nadgryzienia zębem czasu tej wiatrówki.
W wolnej chwili ucząc znajomego oksydowania na zimno dokonałem tego na kabłąku spustu oraz dźwigni zamka mojego Haenela i powiem tylko tyle, że po wystrzeleniu paczki śrutu oksyda trzyma się naprawdę przyzwoicie i nie ściera się tak jak się tego można było spodziewać.
Haenel 310 jak Feniks z popiołów
Osada odnowiona, wnętrze poprawione, korozja zatrzymana, więc czas na strzelanie. I tu jak już wspominałem w poprzednim tekście należy pamiętać, że wiatrówka ta korzysta z dość nietypowego śrutu w swoich magazynkach (a właśnie! wiatrówka nie posiadała magazynka – całe szczęście posiadałem takowy w swojej magicznej szufladzie z dawno zapomnianym wiatrówkowym szpejem), bo jest to ołowiany śrut 4,4mm dostępny w Polsce w naprawdę niewielu sklepach internetowych. Nie polecam próbowania zasilania go śrutem metalowym 4,46mm, co już nie jednej osobie do głowy przychodziło.
Wiatrówka swoje pierwsze poważniejsze strzelanie miała w gronie głównie amatorów i przyznać należy, że mimo obecności kilku “poważniejszych” wiatrówek to właśnie Haenel 310 cieszył się największym wzięciem. Stosunkowo lekki naciąg, (choć przez dość krótką dźwignię nie jest to aż tak lekkie), przeładowanie jak w mauserze oraz magazynek – sprawiają, że puszki i inne przeszkadzajki, jako cele nie miały żadnych szans.
Podsumowując muszę powiedzieć, że po pierwsze warto było zatroszczyć się o ten konkretny zabytek i doprowadzić go do stanu używalności, bo wiatrówka odwdzięcza się naprawdę przyzwoitą celnością i (jakby to powiedzieli gracze komputerowi) grywalnością, a po drugie każdemu, kto ma okazję kupić taki karabinek lub znalazł go gdzieś u dziadka na strychu nie pozostaje mi nic jak ja polecić. Oczywiście należy brać pod uwagę koszty zależne od stanu wiatrówki i czasem mogą one przekroczyć poziom opłacalności, ale czy to ważne w przypadku zabytku 🙂
0 komentarzy